poniedziałek, 24 listopada 2014

ROZDZIAŁ 5

           Zostałam razem z Jimmym wytyczona do zmywania naczyń po obiedzie. Każdego dnia po posiłkach wybierano dwójkę, która miała sprzątać. Mówili nam, że to pomoże „utrzymać się rzeczywistości”, co było świetną wymówką od wykonywania obowiązków przez personel. Staliśmy nad ogromnymi misami i zmywaliśmy. Przez większość czasu nikt nic nie mówił. Po jego zachowaniu można było dostrzec, że był nieśmiały. Jednak po głowie chodziła mi myśl, że po prostu nie chciał się odzywać, bo wiedział, z kim ma do czynienia? W tamtej chwili na pewno nie mogłam wyglądać niebezpiecznie klęcząc nad wiadrem pełnym garów, w różowych rękawicach. W pewnym momencie postanowiłam przejąć pałeczkę i zacząć rozmowę
-Jimmy, czy co się trapi?
Skarciłam się w duchu, gdyż zabrzmiałam jak typowy psycholog. Chłopak nic nie odpowiedział.
-Jeśli chcesz się wyżalić to mów śmiało – kontynuowałam.
Przez kolejne minuty próbowałam wyciągnąć od chłopca informacje o jego stanie psychicznym, jakbym potrafiła w jakikolwiek sposób mu pomóc. Chciałam wiedzieć, co leży mu na sercu, aby wiedzieć, o czym ewentualnie nie rozmawiać.  Po chwili wahania nastolatek zaczął mówić:
-Zaczęło się od piątej klasy podstawówki, kiedy rówieśnicy zaczęli się nade mną znęcać. Od tego momentu rozpocząłem ‘przygodę’ z samookaleczaniem się. Czułem się zagubiony i niepotrzebny. Wydawało mi się, że gdy okaleczałem swoje ciało, odczuwałem ulgę. Tak jakbym mógł skupić się na bólu fizycznym i na moment zapomnieć o tym psychicznym. W późniejszym czasie popadłem w depresję. Moi rodzice dopiero po dwóch latach zauważyli, że dzieję się coś ze mną złego. Wpierw bardzo się tym przejęli; chcieli zapisać mnie do psychologa, spędzali ze mną sporo czasu, pytali o samopoczucie, jednakże w późniejszym czasie przestali się tym interesować. Dwa tygodnie temu kompletnie się załamałem, nawet nie pytaj dlaczego. W tamtym momencie chciałem odebrać sobie życie. Próba samobójcza niestety się nie udała. Rodzice postanowili zamknąć mnie w szpitalu psychiatrycznym. Przez dłuższy czas próbowałem ich przekonać, że wszystko będzie dobrze i nigdy więcej się to nie powtórzy. Nie uwierzyli mi, a moje prośby poszły na marne…
-Jimmy, teoretycznie cię rozumiem, bo tak samo jak ty trafiłam tu z nie własnej woli.
Teoretycznie rozumiałam, praktycznie nie. Nigdy nie rozumiałam „potrzeby” krzywdzenia własnego ciała. Jak to mogło pomagać? To przecież pogarszało jedynie samopoczucie, a blizny ładnie nie wyglądały.
Zza rogu wychyliła się siostra Margaret, która poprosiła mnie o pomoc przy dekorowaniu sali rekreacyjnej. Nie mając wyjścia, zgodziłam się.
***
Przygotowania do Halloween ruszyły pełną parą. Byłam ciekawa czy tak samo jak to święto obchodzono Boże Narodzenie czy Wielkanoc. Według mnie ten szpital sam w sobie był straszny, więc dekorowanie go było zbędne. Jednakże wraz z Davidem i Katie wieszaliśmy na sznureczkach wbitych gwoździami w ścianę balony oraz wycięte duszki z papieru. Pomimo tego, że pokój nie był w pełni gotowy, to wyglądał całkiem w porządku. Na ścianach umieszczone były różne dekoracje, z boku stało wiadro pełne wody, w której pływały jabłka. Na końcu stał stolik, na którym znajdowały się drobne przekąski. W rogu umieszczony był adapter, z którego wydobywała się muzyka. W pewnym momencie do pomieszczenia weszła siostra Margaret. 
-Zapraszam dwie osoby do pokoju, obok, aby ucharakteryzować je na Halloween.
Było to niepotrzebne zajście, bo nikt nie miał nastroju na jakieś przebieranki. Razem z Katie zgłosiłyśmy się, jako pierwsze. Od razu zabrano nas do pokoiku na drugim piętrze. Po wejściu do środka wręczono mi czarną sukienkę wraz z kapeluszem. Z otrzymanych ubrań wywnioskowałam, że miałam być czarownicą. Całe szczęście, że nie muszę być Kubą Rozpruwaczem, pomyślałam. On był mordercą, tak jak rzekomo ja, z wyjątkiem, że nie miałam wpisane w aktach, że rozpruwałam swoje ofiary. Katie podano do rąk białe prześcieradło z dziurami na oczy i usta. Wydawało się, że miała być duchem. Jej przebranie było tak denne, że obawiałam się, że zaraz nie zacznie wrzeszczeć i wyzywać sióstr.
***
Jak zwykle podczas popołudniowego spaceru doktor Lucjan przechadzał się po parku, który znajdował się nieopodal szpitala. Park był jednym z najpiękniejszych miejsc całej placówki. Trawa zielona, równo przystrzyżona rozrastała się wszędzie. Kamienista droga wiodła w stronę małego stawiku, w którym pływały kaczki. Wokół rozrastały krzewy, drzewa oraz śliczne, rozmaite kwiaty.  
Nagle z oddali mężczyzna usłyszał jak ktoś go woła. Rozejrzał się, dookoła, lecz niczego podejrzanego nie zauważył. Kiedy miał iść dalej, napotkał przed sobą zupełnie obcą mu kobietę. Na oko miała czterdzieści lat. Była szatynką, której włosy sięgały do ramion. Swoimi ciemnymi jak noc oczyma patrzyła na Lucjana z pogardą.
-Kim pani jest? – spytał w końcu doktor.
Nieznajoma podwinęła do góry rękaw, ukazując na przedramieniu wytatuowane cyfry.
-Nie rozumiem – odparł powoli idąc.
-Nie pamięta pan? Rok tysiąc dziewięćset czterdziesty drugi?
Na twarzy Lucjana pojawił się niepokój. Udając, że nie ma pojęcia, o czym kobieta mówiła, przyspieszył kroku, starając się ją zignorować.
-Juliet Lawson. – Siwowłosy mężczyzna niczym samochód przy silnym hamowaniu, stanął. Nie odwracając głowy orzekł:
-Musiała mnie pani z kimś pomylić.
Wchodząc do budynku kobieta wciąż podążała za Lucjanem.
-Może Josefie, choć odrobine będziesz mieć godności, aby porozmawiać ze mną twarzą w twarz! – wydarła się Juliet. Stała na środku głównego holu, przykuwając każdego przechodzącego uwagę. Zdezorientowany lekarz nie miał pojęcia, co mógłby zrobić.
-Toyoto i William zabierzcie tą kobietę, a ty Elizabeth idź do ordynatora i poproś go o wydanie karty pacjenta dla tej wariatki.
-Tak nie można! – krzyknęła z dezaprobatą Juliet.
Nie minęło zbyt dużo czasu odkąd Juliet stała się oficjalnie pacjentką Azylu dla wariatów w Athens. Nie było to zgodne z prawem, ale tak jak już wcześniej każdy to zauważył, ten szpital rządził się własnymi. Po godzinie doktor Kowalski wezwał kobietę do swojego gabinetu. Wycieńczona po dawce leków, ospale usiadła na drewnianym krześle.
-A, więc, co wiesz dokładniej na mój temat?
-Na pewno pamięta pan rok tysiąc dziewięćset czterdziesty drugi, Aushwitz- Birkenau.
Lucjan z grymasem na twarzy powrócił do lat czterdziestych.
Retrospekcja
 Z nieba spadał deszcz. Josef maszerując dumnie, spoglądał na pracujących więźniów. Większość z nich przypominała chodzące szkielety. Wykończeni fizycznie pracowali nad budową nowego baraku. Ci, którzy nie podołali zadaniu, zostawali zabierani na bok i rozstrzeliwani. Dzisiejszego dnia Mengele miał przeprowadzić eksperyment na jednej z żydowskich kobiet. Chciał dowieść tego, że kobieta może stać się bezpłodna za pomocą mieszanki różnych zakaźnych chorób. Nie robił tego, aby uzyskać sławę, czy starać się o nagrodę Nobla – po prostu zżerała go ciekawość. Otworzył drzwi od baraku, wydobywając nieprzyjemny zapach na zewnątrz. Większość pań ledwo żywych, leżała na piętrowych, drewnianych łóżkach. Tylko niektóre z nich znajdowały się na podłodze, gdyż były tak osłabione, że nie miały siły się podnieść. Lekarz idąc w głąb pomieszczenia, nogą przesuwał więźniarki leżące na podłożu. Wzrokiem przeleciał po każdej z nich, po czym palcem wskazał na kobietę z cerą bladą jak kreda. Ta nie wiedząc, co ją czeka, zeszła z łóżka i poszła za Mengelem. Wszyscy ze współczuciem wpatrywali się w „wybrankę” doktora.
Kiedy strażnicy przyprowadzili białogłowę do baraku, ta nie mając sił opadła bezwładnie na podłogę. Przez dłuższy czas trzęsła się, majacząc niezrozumiałe w języku żydowskim słowa. Po paru chwilach zmarła.
***
Rok 1964
-Skąd ta pewność, że to ja byłem sprawcą tych wszystkich okrucieństw?
-Wszędzie bym rozpoznała tą twarz
-Jesteś chora psychicznie!
-Nie, to pan, jest chory! – W pewnym momencie ledwo zauważalnie Juliet wyjęła zza swoich pleców broń.
Lucjan rozpoznał, że trzymany w kobiecych dłoniach pistolet jest prawdziwy. Nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Czterdziestolatka mimo ogromnej chęci postrzelenia doktora, wahała się. Nigdy nie myślała, że przyjdzie taki moment jak ten.
Co ty będziesz się przejmować? Ten potwór zabił tysiące bezbronnych ludzi, a ty zastanawiasz się czy wpakować mu kulę w łeb?! – mówił cichy głosik w jej głowie.
Doktor widząc, że Lawson nie wie, co ma zrobić, zaczął wołać o pomoc. Juliet wiedziała, że jest na przegranej pozycji. Jednak ku jej zaskoczeniu do gabinetu wszedł ordynator, a nie grupka potężnie zbudowanych mężczyzn. Zdezorientowana obserwowała na przemian Lucjana i Harrisona.
-Zrobimy to po mojemu – oznajmił Lucjan, a po chwili Andrew ogłuszył kobietę.
***
Będąc w głównym holu, byłam świadkiem dziwnego zdarzenia pomiędzy doktorem Kowalskim, a jakąś kobietą. Z jedne strony to co powiedziała tamta pani było śmieszne, a zarazem niepokojące. Nie wątpię, że miała coś z głową, uważając, że nasz doktor może być okrutnym Mengele, ale nie wiedzieć, czemu brzmiała tak przekonująco. W sumie sama w sobie reakcja Lucjana była zagadkowa. Od razu, kiedy mężczyzna zaczął wzywać ochronę, kazano nam się rozejść.
-Wiesz, gdzie może być Katie? – spytałam Davida.
-Nie wiem. Mówiła, że idzie do łazienki, ale ile w tym prawdy sam nie mam pojęcia
-Co masz, na myśli?
-Często kłamie. Robi z siebie tajemniczą, skrytą osobę. Parę razy pielęgniarką mówiła, że musi iść do łazienki, czy do celi, a potem znajdowano ją w miejscach idealnych do ucieczki
-W miejscach idealnych do ucieczki? – powtórzyłam. – Znasz jakieś?
-Nie. Gdyby znaleźli mnie w miejscu, z którego miałbym szansę uciec, to prawdopodobnie miałbym gwarantowaną lobotomię.
Fakt faktem David nigdy nie był ulubieńcem tego miejsca. O dziwo bardziej tolerowano Katie z jej ciętym językiem, niż jego – spokojnego, kulturalnego chłopaka, który wolał chłopców.
Bez żadnego pożegnania powędrowałam do celi, mając w myślach jedynie słowo „ucieczka”.
[Oczami Katie]
Siedząc samotnie w jednej z podłużnych ławek, spoglądałam na ołtarz. Kaplica w tym szpitalu to było jedyne miejsce, w którym można było spokojnie zastanowić się nad każdą sprawą. Nikt tu nigdy nie przychodził, nawet siostry. Wyjątek stanowiły rodziny chorych, które potrzebowały modlitwy, aby podnieść się na duchu. Nie przychodziłam tu, żeby się pomodlić, czy porozmawiać z Bogiem, lecz po to, aby uchronić się przed złem owego budynku.
Nikomu nigdy nie mówiłam, że tu przychodziłam, gdyż był to dla mnie azyl różniący się w znacznym stopniu z nazwą tego szpitala. W pewnym momencie drzwi z hukiem się zatrzasnęły – a przynajmniej tak myślałam. Nie mogły się zatrzasnąć skoro były zamknięte. Odwróciłam się, widząc je otwarte na oścież. Podeszłam do nich, po czym je zamknęłam. Odwracając się dostrzegłam, że świece znajdujące się przy ołtarzu zgasły. Po moim ciele przeszły niemiłe dreszcze. Nie miałam pojęcia skąd w kaplicy, w której nie było okien, pojawił się wiatr. Nagle z ołtarza spadła złota misa. W tamtym momencie byłam pewna, co jest przyczyną tych zjawisk, ale błagałam Boga w głębi duszy, aby był to jeden z pacjentów.
Retrospekcja, rok 1960 
Siedząc wraz z Caroline, Johnym i Susan, czytaliśmy dziennik jednego z najsłynniejszych medium. Opisywał on różne obrzędy, mające na celu pojawienia się zjaw.
-Mam świetny pomysł! – ogłosił uroczyście Johny.- Możemy wywołać jednego z duchów!
-Zgłupiałeś! – orzekłam. – Niby, jakiego ducha chciałbyś ty, wywołać?!
-Na pewno jakiegoś z rodziny szatana!
-To róbcie to beze mnie. – Podniosłam się z podłogi chcąc wyjść. Wszyscy zaczęliśmy mnie błagać, abym została i mimo, że bardzo nie chciałam to uległam pokusie.
Każdy z nas zaczął przygotowywać przedmioty potrzebne do ceremonii. Kiedy wszystko było już przygotowane stanęliśmy w kole gotowi na rytuał. Złapaliśmy się za ręce, po czym Johny zaczął wypowiadać formułkę. Przez pierwsze minuty w pokoju było spokojnie, lecz po chwili świeczki zgasły, a okno samowolnie się otworzyło.
***
Nieprzytomną Juliet położono na łóżku operacyjnym. Dłonie, nogi oraz tułów unieruchomiono pasami. Po pewnym czasie, gdy kobieta odzyskała przytomność, Lucjan musiał wykonać elektrowstrząsy, które miały sprawić, że znowu uśnie. Ze stołu wziął szpikulec do lodu. Przyłożył go do oczodołu, wbił i zaczął szatkować część mózgu położoną z przodu. Generalnie zabiegi lobotomii miały na celu z człowieka agresywnego zrobić spokojnego, co w jej przypadku było świetnym rozwiązaniem. W większości taki zabieg kończył się śmiercią. Jednakże w wyjątkach, kiedy choremu udawało się przeżyć, tracił świadomość istnienia, był tzw„chodzącą roślinką”.
Pod koniec zabiegu, gdy doktor przyłożył palce do tętnicy pacjentki zrozumiał, że nie żyje. Nie pozostało mu nic, jak tylko zabrać ją do krematorium, a jej ciało spalić.

Rozmawiałam z Davidem, uważnie obserwując przebrania chorych. Personel najwidoczniej nie przykładał większej wagi do ich wyglądów. Nikt nie był ubrany jakoś wyjątkowo. Do sali rekreacyjnej weszła Katie. Nie była przebrana w strój ducha, a jej mina zwiastowała coś złego. Podbiegła do nas przerażona, cała się trzęsąc.
-Boże Katie, co się stało? – zapytał ze zdenerwowaniem David.
-Duch – wybełkotała.
Spojrzałam na każdego w sali próbując zrozumieć, co Katie miała na myśli. Po chwili dziewczyna wyrwała się z objęć Davida przeraźliwie krzycząc „Ten duch chce mojej śmierci.” Sanitariusze kazali się jej najpierw uspokoić, lecz gdy to nie poskutkowało, wyprowadzili ją na hol.
[Oczami Jimmy’ego]
Skulony pod ścianą wpatrywałem się w chorych. Myślałem, że jak trafię do szpitala, to chociaż na chwilę zaznam szczęścia. Myliłem się. Odkąd tu byłem, było tylko gorzej. Zmęczony oczekiwałam śmierci. Rodzice nie byli ani razu mnie odwiedzić. Pewnie dla nich już nie istniałem, tylko poczuli ulgę, że już nie muszą się nade mną niańczyć. Nagle coś we mnie pękło. Pod wpływem emocji ruszyłem w stronę pierwszego pietra, na którym znajdował się balkon. Nie interesowało mnie już nic za wyjątkiem śmierci. Nie zauważalnie otworzyłem drzwi od balkonu i wszedłem. Spojrzałem do tyłu, aby upewnić się, że nikogo za mną nie ma. Stanąłem na barierce, wziąłem ostatni oddech, po czym wykonałem krok i nastała ciemność.
_________________________________________________________________________
I jest nareszcie 5 rozdział :) Co o nim myślicie? 
1) Co sądzicie o Jimmy, przypadł wam do gustu czy wręcz przeciwnie?
2)Jest wam szkoda Jimmiego?
3)Co myślicie o mrocznej przeszłości Lucka?
4) Którego z bohaterów po przeczytaniu tych 5 rozdziałów najbardziej a najmniej lubicie?