poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział 2

W domu unosił się zapach parzonej kawy i naleśników. Do pokoju wpadały promyki słońca. Z dołu słychać było odgłosy bawiących się dzieci oraz dźwięk zraszacza. Kiedy przekręciłam głowę na prawą stronę, dostrzegłam, że poduszka, na której spał Michael, była pusta. Podniosłam się ospale z łóżka, założyłam kaszmirowy szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni stał Michael, który smażył naleśniki. Mężczyzna odwrócił się w moją stronę z talerzem pełnym pysznie wyglądających naleśników, polanych syropem klonowym. Na widok uśmiechniętego męża odetchnęłam z ulgą. Michael zaczął iść w moją stronę, a kiedy myślałam, że chce się ze mną przywitać, zwyczajnie mnie ominął. Doszłam do wniosku, że musiało być coś nie tak, skoro traktował mnie jakbym nie istniała. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam jak podaje jakiejś kobiecie śniadanie. Była młodą, zgrabną blondynką z dużymi, błękitnymi oczami. Nie miałam pojęcia, kim ona mogła być.
-Kochanie! – zawołałam.
Nie zareagował, tylko zaczął całować kobietę. Spojrzałam zszokowana na niego, a moje serce zaczęło bić szybciej. Podeszłam do niego i klepnęłam w jego ramię. Najwyraźniej tego nie poczuł, gdyż nie zauważyłam u niego jakiejkolwiek reakcji.
-Całe szczęście, że się jej pozbyłeś – odparła blondynka.
Ze zdziwieniem zaczęłam nasłuchiwać dalszej rozmowy. Coś było nie tak. Michael nie zwracał na mnie uwagi, a w jadalni siedziała podekscytowana kobieta, mówiąca o mnie i moim pozbyciu się z domu. Nie myliłam się, co do tezy tego, że nie istnieję, zastanawiałam się, jakim cudem to możliwe. Nagle głowa kobiety pokierowała się w moją stronę, a za nią poszedł mój mąż . Patrzyli na mnie. Stałam się widoczna. Przez chwilę siedzieli nieruchomo, po czym mężczyzna wyciągnął z tylnej kieszeni pistolet, wycelował w moją głowę i pociągnął za spust.
            Obudziłam się z krzykiem. Oddychałam płytko, rozglądając się po otoczeniu. Dotarło do mnie, że to, co mi się wydawało rzeczywistością było snem. Siedziałam na łóżku, patrząc w osłupieniu na metalowe drzwi. Obawiałam się dzisiejszego dnia. Wewnątrz czułam, że wydarzy się coś złego. Wciąż nie mogło do mnie dotrzeć, że resztę swojego życia mam spędzić w wariatkowie. Stąd musiała być jakaś ucieczka. Może gdybym dokładniej poznała szpital udałoby mi się uciec? A może jest tu gdzieś jakaś osoba, która tak jak ja nie zwariowała i wie jak się wydostać? Nagle drzwi się otworzyły, a do pokoju wparowała siostra zakonna. Przed sobą miała wózek pełen leków. Podała do mojej ręki plastikowy pojemniczek z trzema pigułkami.
-Na, co to?
-To są leki na twoją chorą głowę – odpowiedziała sucho siostra Sofia.
-Nie wezmę ich dopóki nie powiesz mi, na co one są
Bez żadnego argumentu popchnęła mnie na łóżko, otworzyła buzie i na siłę wepchnęła tabletki. Nie otrzymałam niczego do popicia, więc zaczęłam się krztusić.
-Masz. – Podała do moich rąk szklankę z wodą.
Kiedy siostra wyszła z pokoju weszła dwójka ochroniarzy, którzy zaprowadzili mnie do łazienki pełnej chorych.
***
Na czas wolny, pacjenci, którzy funkcjonowali, choć trochę prawidłowo, przychodzili na salę rekreacyjną. Było to jedyne miejsce, w którym ludzie mieli trochę przestrzeni osobistej. Duża sala udekorowana zieloną tapetą, sprawiała wrażenie pokoju hotelowego. Pomieszczenie rozświetlały trzy duże okna. Po obu stronach znajdowały się stoły, krzesła oraz kanapy. Największą uwagę przyciągała dużo szafa na książki. Mimo, iż sala była pojemna nie znajdowało się tam praktycznie nic. Trochę zabawek walało się po podłodze, dywan wydawał się być nieodkurzany przez wieki, a na suficie można było dostrzec pajęczyny. Gdy jeden z sanitariuszy wprowadził mnie do środka, poczułam na sobie cierpki wzrok każdego. Udając się na koniec sali, napotkałam wzrokiem mężczyznę, uderzającego głową o ścianę, kobietę wykonującą dziwne ruchy oraz jeszcze inną kobietę krzyczącą coś o kosmitach. Reszta osób siedziała cicho w kątach. Miałam wrażenie, że wszyscy się mnie bali.
Podeszłam do stolika, aby nalać sobie kawy. Wzięłam papierowy kubeczek z cieczą, a gdy się odwróciłam wpadłam na jakąś panią, wylewając napój na jej ubiór. Odruchowo odsunęłam się do tyłu, bacznie obserwując zachowanie szatynki.
-Co ty robisz?! Zwariowałaś?! – Wydarła się.
-Przepraszam. Nie wiedziałam, że stoisz za mną…
-Trzeba było uważać!
-Zrozum, że cię nie zauważyłam! – odparłam stanowczo.
-Myślisz, że jak bezproblemowo zamordowałaś swoich znajomych, to wszystko ci wolno?
Poczułam nagły przypływ złości. Szarpnęłam nią tak mocno, że upadła na ziemię. Po chwili dziewczyna wstała i uderzyła mnie w twarz. Podczas, gdy chciałam jej oddać, do akcji wkroczyli sanitariusze. Wzięli mnie na bok, a ją zabrali z sali rekreacyjnej.
***
(oczami Katie)
Po małej bójce z nową pacjentką, zostałam zabrana do pomieszczenia na drugim piętrze. Obawiałam się, że będzie mnie czekać, to samo, co w zeszłym tygodniu. Już nie pamiętałam, o co wtedy poszło, ale pamiętałam przeraźliwy ból, który potem nastał. Konkretnie mówiąc, miałam na myśli elektrowstrząsy. Ta metoda karna wprowadzona do naszego szpitala przez ordynatora Harrisona, miała na celu uspokoić nasze agresywne zachowanie. Wpierw każdy „mądrzejszy” się sprzeciwiał, ale przecież nikt nas nie słuchał. Każdy z personelu jak usłyszał przynajmniej słowo „nie”, wpadał w szał i posyłał nas do lekarza. Niestety tak się składało, że jako jedna z nielicznych potrafiłam przeciwstawić się personelowi ośrodka, który zachowywał się w sposób naganny wobec chorych, co kończyło się takimi wizytami dosyć często. Jednym z problemów tej klinki i to dosyć poważnym, było to, że lekarze jak i pielęgniarki nie odróżniali kar od tortur. Wszyscy byliśmy poddawani torturom, jak nie fizycznym to psychicznym. Nikt z zewnątrz nie wiedział, co naprawdę się tu rozgrywało, a więc praktycznie byliśmy zdani jedynie na łaskę Pana. Panowała tu pewna zasada „wejdziesz tu, to nigdy stąd nie uciekniesz”. Prawdy, w tym było sporo. Rzadko, kiedy widziałam kogoś, kto opuszczał szpital pełen zdrów. Inną zastanawiająco ciekawostką było to, w jaki sposób wciąż były wolne miejsca.
Moje prośby poszły na marne. Zostałam przyprowadzona do miejsca, w którym już wcześniej byłam. Czułam jak do moich oczu, napływają łzy. Nie chciałam ponownie tego przeżywać, po za tym to, że ja zostałam ukarana, a ta nowa nie, było kompletnie nie fair. Przecież to ona wylała na mnie kawę, racja?
Pomieszczenie było średniej wielkości, okryte białymi kafelkami bez żadnych okien. Z sufitu zwisała jedna duża lampa, oświetlającą jedynie stół operacyjny. Obok stołu stało urządzenie, które umożliwiało przeprowadzanie elektrowstrząsów.
-O, widzę, że pani znowu była niegrzeczna – powiedział z szyderczym uśmiechem doktor Lucjan.
Z przerażeniem położyłam się na stole. Doktor Lucjan na pierwszy rzut oka wydawał się być porządnym facetem, jednak jak to znane przysłowie głosi „nie oceniaj książki po okładce”, w przypadku pana Lucjana było jak najbardziej trafne. Był potworem, który bez skrupulatnie terroryzował umysłowo chorych, robiąc z nich „doświadczalne króliki”. Nikt nie miał podglądu na to, co on z nami robił, nawet nie wiedziałam, czy ordynator zdawał sobie z tego sprawę.
-Widzę Katie robisz postępy. Już bez pomocy sanitariuszy, sama kładziesz się na stół.
Nic nie mówiłam, tylko czekałam na to, co miało nastąpić. To był mój drugi raz, kiedy miałam odbyć ten zabieg. Poprzedni pamiętam jak przez mgłę. Jedynie ból dało się zapamiętać. Okropny, rozrywający ból. Następnego dnia czułam się nieswojo. Nie mogłam ustać na nogach i co chwilę dostawałam drgawek, dlatego myśl, że miałoby się to powtórzyć osłabiała mnie.
 Doktor przywiązał pasami moje ręce, nogi i tułów do stołu. Do buzi włożył gumową kulkę,
która miała powstrzymać mnie przed odgryzieniem sobie języka, a następnie założył na moją głowę opaskę, z której miał przebiec prąd do mojego mózgu. Podszedł do maszyny, nastawił na średnią moc, po czym uruchomił urządzenie.
***
(Oczami Alison)
Siedziałam przy stole jedząc papkę, którą otrzymałam w ramach obiadu. Czułam się źle z powodu zajścia, mającego miejsce parę godzin temu. Przez cały czas modliłam się, aby tą dziewczynę nie spotkały żadne przykrości. Jednak moje prośby poszły na marne. Dwa stoły dalej siedziała dziewczyna, którą oblałam kawą. Dostrzegłam na jej skroniach wypalone plamy. Wyglądało to przerażająco. Tak jakby ktoś przyłożył do czyiś skroni żelazko na pięć minut, po czym odsunął, zostawiając zakrwawione ślady. Musiałam się dowiedzieć, co z nią zrobili. Niepokoiło mnie, co tu się wyprawiało i w jaki sposób odnoszono się do nas. Przyjrzałam się pielęgniarką i temu jak bardzo miały gdzieś, co wyprawiali pacjenci. Dopóki nikt nie stosował agresji wobec drugiej osoby, wszystko według nich było w porządku. Dlatego też anorektyczki zostawiały talerze pełne jedzenia, a osoby stosujące autoagresję okaleczały swoje ciała. Odeszłam niezauważalnie od stołu i szybkim ruchem usiadłam obok niej. Wyglądała okropnie. Czarne, długie włosy były całe poczochrane, twarz miała zapadniętą, a największą uwagę przyciągały ogromne sińce pod oczami. Bezwładnie mąciła łyżką po talerzu. Chciałam jakoś zacząć rozmowę, ale nie mogłam odpowiednio dobrać słów.
-Widzisz. - Dziewczyna pokazała na skronie. – Tak nas tutaj traktują. Za jakąkolwiek rzecz, która nie spodoba się personelowi otrzymujemy surowe kary
-Ale, co oni ci zrobili?!
-Elektrowstrząsy – odparła bez cienia emocji. – A tak na marginesie jestem Katie Uptonier
-Alison Jensen. Czy mają na to pozwolenie?
-Skądże. Cały personel jest tak samo walnięty jak i my. Te elektrowstrząsy to dopiero nic w porównaniu z Apelem Wybrańców
Elektrowstrząsy. Byłam przekonana, że takich metod już nie stosuje się od początków dwudziestego wieku.
-Apel Wybrańców? Co to jest? – spytałam zdziwiona.
-Do wiesz się w swoim czasie…
-Powiedz mi teraz! – nalegałam.
Nagle do stołówki weszli ochroniarze i zaczęli zabierać nas do pokoi.
 .
___________________________________________________________________________________
 Chciałybyśmy zwrócić na jedną rzecz uwagę...Mianowicie opowiadanie piszemy we czwórkę; Kamila, Zosia, Karolina i Ola. I jest to opowiadanie stworzone w ramach projektu gimnazjalnego, ale piszemy je również z wielką przyjemnością. Założyłyśmy ASKA, abyście wszelkie pytania kierowali tam :) Również jeśli ktoś chciałby być na bieżąco (abyśmy informowały go o nowych rozdziałach) możemy to robić za pośrednictwem Aska, tylko musicie podać wasze konta.
I teraz najważniejsze....Chciałybyśmy serdecznie wszystkim podziękować za to, że wchodzicie na tego bloga, za to, że oddajecie na niego głosy w ankiecie, za te wszystkie wspaniałe komentarze, które motywują nas do dalszej pracy i sprawiają ogromny uśmiech na naszej twarzy. Dziękujemy za to, że jesteście i czytacie! Jesteście wspaniali! I mamy nadzieję, że będziecie z nami do końca!
A tu parę pytań, na które możecie odpowiedzieć, jeśli oczywiście chcecie :)
1.Podobał Ci się ten rozdział?
2.Czy uważasz, że bójka między Katie a Alison była potrzebna?
3.Co sądzisz o karze, którą otrzymała Katie?
4.Jak myślisz, czym może być Apel Wybrańców?

6 komentarzy:

  1. Świetny rozdział dziewczyny, macie wielki talent i naprawdę chce wam podziękować za to że się nim dzielicie w postaci tego opowiadania :) Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :*

    1. BARDZO MI SIE PODOBAŁ
    2. Myślę że bójka była nie potrzebna
    3. Kara.....Masakra! Aż ciary mam na plecach
    4. Apel Wybrańców? to może być wieloznaczne i dlatego trudno stwierdzić co by to dokładnie miało znaczyć, moim skromnym zdaniem, jest to jakiś apel na którym personel szpitala wybiera paru pacjentów, by torturować ich publicznie i nastraszyć tym samym reszte.....ale nie jestem do końca tego pewna :P
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  2. 1.Lubię takie klimaty, więc rozdział był oczywiście ciekawy.
    2. W jakiś sposób musiały się przecież poznać ;p
    3. Drastyczna i ... nie powinno się takich stosować, ale dodaje smaczku do opowiadania.
    4. Na pewno czymś nieprzyjemnym dla pacjentów.

    Pozdrawiam Melissa *.*
    http://bloody-melissa.tumblr.com/
    http://iammelissaandiwillbefantastic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawie piszesz, choć to nie moje klimaty..
    Na twoim miejscu popracowałabym nad szablonem, który troszkę przeszkadza w pisaniu.
    1 podobał mi się
    2 sądzę, że bójka była niepotrzebna
    3 aż cieszę się, że takich nie stosuje się w domach..
    4 nie mam pojęcia
    :)
    ~ naczosy_

    OdpowiedzUsuń
  4. Czekam na kolejny rozdział <3 . Piszecie super :))

    1.Bardzo mi się podobał .
    2.no ......niepotrzebna ...
    3.Straszna kara , lecz do opowiadania pasuje :))
    4. Nie mam pojęcia ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarąbisty!
    1.Podobał Ci się ten rozdział? ~ Pewnie!
    2.Czy uważasz, że bójka między Katie a Alison była potrzebna? ~ Zdecydowanie nie.
    3.Co sądzisz o karze, którą otrzymała Katie? ~ Nienormalne :/ (xD)
    4.Jak myślisz, czym może być Apel Wybrańców? ~ Nie mam pojęcia.

    OdpowiedzUsuń