W domu unosił się
zapach parzonej kawy i naleśników. Do pokoju wpadały promyki słońca. Z dołu
słychać było odgłosy bawiących się dzieci oraz dźwięk zraszacza. Kiedy
przekręciłam głowę na prawą stronę, dostrzegłam, że poduszka, na której spał
Michael, była pusta. Podniosłam się ospale z łóżka, założyłam kaszmirowy
szlafrok i zeszłam na dół. W kuchni stał Michael, który smażył naleśniki.
Mężczyzna odwrócił się w moją stronę z talerzem pełnym pysznie wyglądających
naleśników, polanych syropem klonowym. Na widok uśmiechniętego męża odetchnęłam
z ulgą. Michael zaczął iść w moją stronę, a kiedy myślałam, że chce się ze mną
przywitać, zwyczajnie mnie ominął. Doszłam do wniosku, że musiało być coś nie
tak, skoro traktował mnie jakbym nie istniała. Odwróciłam się w jego stronę i zobaczyłam
jak podaje jakiejś kobiecie śniadanie. Była młodą, zgrabną blondynką z dużymi,
błękitnymi oczami. Nie miałam pojęcia, kim ona mogła być.
-Kochanie! – zawołałam.
Nie zareagował, tylko zaczął całować
kobietę. Spojrzałam zszokowana na niego, a moje serce zaczęło bić szybciej.
Podeszłam do niego i klepnęłam w jego ramię. Najwyraźniej tego nie poczuł, gdyż
nie zauważyłam u niego jakiejkolwiek reakcji.
-Całe szczęście, że się jej pozbyłeś
– odparła blondynka.
Ze zdziwieniem zaczęłam nasłuchiwać
dalszej rozmowy. Coś było nie tak. Michael nie zwracał na mnie uwagi, a w
jadalni siedziała podekscytowana kobieta, mówiąca o mnie i moim pozbyciu się z
domu. Nie myliłam się, co do tezy tego, że nie istnieję, zastanawiałam się,
jakim cudem to możliwe. Nagle głowa kobiety pokierowała się w moją stronę, a za
nią poszedł mój mąż . Patrzyli na mnie. Stałam się widoczna. Przez chwilę siedzieli
nieruchomo, po czym mężczyzna wyciągnął z tylnej kieszeni pistolet, wycelował w
moją głowę i pociągnął za spust.
Obudziłam się z krzykiem. Oddychałam
płytko, rozglądając się po otoczeniu. Dotarło do mnie, że to, co mi się
wydawało rzeczywistością było snem. Siedziałam na łóżku, patrząc w osłupieniu
na metalowe drzwi. Obawiałam się dzisiejszego dnia. Wewnątrz czułam, że wydarzy
się coś złego. Wciąż nie mogło do mnie dotrzeć, że resztę swojego życia mam
spędzić w wariatkowie. Stąd musiała być jakaś ucieczka. Może gdybym dokładniej
poznała szpital udałoby mi się uciec? A może jest tu gdzieś jakaś osoba, która
tak jak ja nie zwariowała i wie jak się wydostać? Nagle drzwi się otworzyły, a
do pokoju wparowała siostra zakonna. Przed sobą miała wózek pełen leków. Podała
do mojej ręki plastikowy pojemniczek z trzema pigułkami.
-Na, co to?
-To są leki na
twoją chorą głowę – odpowiedziała sucho siostra Sofia.
-Nie wezmę
ich dopóki nie powiesz mi, na co one są
Bez żadnego
argumentu popchnęła mnie na łóżko, otworzyła buzie i na siłę wepchnęła
tabletki. Nie otrzymałam niczego do popicia, więc zaczęłam się krztusić.
-Masz. –
Podała do moich rąk szklankę z wodą.
Kiedy
siostra wyszła z pokoju weszła dwójka ochroniarzy, którzy zaprowadzili mnie do
łazienki pełnej chorych.
***
Na czas
wolny, pacjenci, którzy funkcjonowali, choć trochę prawidłowo, przychodzili na
salę rekreacyjną. Było to jedyne miejsce, w którym ludzie mieli trochę
przestrzeni osobistej. Duża sala udekorowana zieloną tapetą, sprawiała wrażenie
pokoju hotelowego. Pomieszczenie rozświetlały trzy duże okna. Po obu stronach
znajdowały się stoły, krzesła oraz kanapy. Największą uwagę przyciągała dużo
szafa na książki. Mimo, iż sala była pojemna nie znajdowało się tam praktycznie
nic. Trochę zabawek walało się po podłodze, dywan wydawał się być nieodkurzany
przez wieki, a na suficie można było dostrzec pajęczyny. Gdy jeden z sanitariuszy
wprowadził mnie do środka, poczułam na sobie cierpki wzrok każdego. Udając się
na koniec sali, napotkałam wzrokiem mężczyznę, uderzającego głową o ścianę,
kobietę wykonującą dziwne ruchy oraz jeszcze inną kobietę krzyczącą coś o
kosmitach. Reszta osób siedziała cicho w kątach. Miałam wrażenie, że wszyscy
się mnie bali.
Podeszłam do
stolika, aby nalać sobie kawy. Wzięłam papierowy kubeczek z cieczą, a gdy się
odwróciłam wpadłam na jakąś panią, wylewając napój na jej ubiór. Odruchowo
odsunęłam się do tyłu, bacznie obserwując zachowanie szatynki.
-Co ty
robisz?! Zwariowałaś?! – Wydarła się.
-Przepraszam.
Nie wiedziałam, że stoisz za mną…
-Trzeba było
uważać!
-Zrozum, że
cię nie zauważyłam! – odparłam stanowczo.
-Myślisz, że
jak bezproblemowo zamordowałaś swoich znajomych, to wszystko ci wolno?
Poczułam
nagły przypływ złości. Szarpnęłam nią tak mocno, że upadła na ziemię. Po chwili
dziewczyna wstała i uderzyła mnie w twarz. Podczas, gdy chciałam jej oddać, do
akcji wkroczyli sanitariusze. Wzięli mnie na bok, a ją zabrali z sali
rekreacyjnej.
***
(oczami
Katie)
Po małej
bójce z nową pacjentką, zostałam zabrana do pomieszczenia na drugim piętrze.
Obawiałam się, że będzie mnie czekać, to samo, co w zeszłym tygodniu. Już nie
pamiętałam, o co wtedy poszło, ale pamiętałam przeraźliwy ból, który potem
nastał. Konkretnie mówiąc, miałam na myśli elektrowstrząsy. Ta metoda karna
wprowadzona do naszego szpitala przez ordynatora Harrisona, miała na celu
uspokoić nasze agresywne zachowanie. Wpierw każdy „mądrzejszy” się sprzeciwiał,
ale przecież nikt nas nie słuchał. Każdy z personelu jak usłyszał przynajmniej
słowo „nie”, wpadał w szał i posyłał nas do lekarza. Niestety tak się składało,
że jako jedna z nielicznych potrafiłam przeciwstawić się personelowi ośrodka,
który zachowywał się w sposób naganny wobec chorych, co kończyło się takimi
wizytami dosyć często. Jednym z problemów tej klinki i to dosyć poważnym, było
to, że lekarze jak i pielęgniarki nie odróżniali kar od tortur. Wszyscy byliśmy
poddawani torturom, jak nie fizycznym to psychicznym. Nikt z zewnątrz nie
wiedział, co naprawdę się tu rozgrywało, a więc praktycznie byliśmy zdani
jedynie na łaskę Pana. Panowała tu pewna zasada „wejdziesz tu, to nigdy stąd
nie uciekniesz”. Prawdy, w tym było sporo. Rzadko, kiedy widziałam kogoś, kto
opuszczał szpital pełen zdrów. Inną zastanawiająco ciekawostką było to, w jaki
sposób wciąż były wolne miejsca.
Moje prośby
poszły na marne. Zostałam przyprowadzona do miejsca, w którym już wcześniej
byłam. Czułam jak do moich oczu, napływają łzy. Nie chciałam ponownie tego
przeżywać, po za tym to, że ja zostałam ukarana, a ta nowa nie, było kompletnie
nie fair. Przecież to ona wylała na mnie kawę, racja?
Pomieszczenie
było średniej wielkości, okryte białymi kafelkami bez żadnych okien. Z sufitu
zwisała jedna duża lampa, oświetlającą jedynie stół operacyjny. Obok stołu
stało urządzenie, które umożliwiało przeprowadzanie elektrowstrząsów.
-O, widzę,
że pani znowu była niegrzeczna – powiedział z szyderczym uśmiechem doktor
Lucjan.
Z
przerażeniem położyłam się na stole. Doktor Lucjan na pierwszy rzut oka wydawał
się być porządnym facetem, jednak jak to znane przysłowie głosi „nie oceniaj
książki po okładce”, w przypadku pana Lucjana było jak najbardziej trafne. Był
potworem, który bez skrupulatnie terroryzował umysłowo chorych, robiąc z nich
„doświadczalne króliki”. Nikt nie miał podglądu na to, co on z nami robił,
nawet nie wiedziałam, czy ordynator zdawał sobie z tego sprawę.
-Widzę Katie
robisz postępy. Już bez pomocy sanitariuszy, sama kładziesz się na stół.
Nic nie
mówiłam, tylko czekałam na to, co miało nastąpić. To był mój drugi raz, kiedy
miałam odbyć ten zabieg. Poprzedni pamiętam jak przez mgłę. Jedynie ból dało
się zapamiętać. Okropny, rozrywający ból. Następnego dnia czułam się nieswojo.
Nie mogłam ustać na nogach i co chwilę dostawałam drgawek, dlatego myśl, że
miałoby się to powtórzyć osłabiała mnie.
Doktor przywiązał pasami moje ręce, nogi i
tułów do stołu. Do buzi włożył gumową kulkę,
która miała
powstrzymać mnie przed odgryzieniem sobie języka, a następnie założył na moją
głowę opaskę, z której miał przebiec prąd do mojego mózgu. Podszedł do maszyny,
nastawił na średnią moc, po czym uruchomił urządzenie.
***
(Oczami
Alison)
Siedziałam
przy stole jedząc papkę, którą otrzymałam w ramach obiadu. Czułam się źle z
powodu zajścia, mającego miejsce parę godzin temu. Przez cały czas modliłam
się, aby tą dziewczynę nie spotkały żadne przykrości. Jednak moje prośby poszły
na marne. Dwa stoły dalej siedziała dziewczyna, którą oblałam kawą. Dostrzegłam
na jej skroniach wypalone plamy. Wyglądało to przerażająco. Tak jakby ktoś
przyłożył do czyiś skroni żelazko na pięć minut, po czym odsunął, zostawiając
zakrwawione ślady. Musiałam się dowiedzieć, co z nią zrobili. Niepokoiło mnie,
co tu się wyprawiało i w jaki sposób odnoszono się do nas. Przyjrzałam się
pielęgniarką i temu jak bardzo miały gdzieś, co wyprawiali pacjenci. Dopóki
nikt nie stosował agresji wobec drugiej osoby, wszystko według nich było w porządku.
Dlatego też anorektyczki zostawiały talerze pełne jedzenia, a osoby stosujące
autoagresję okaleczały swoje ciała. Odeszłam niezauważalnie od stołu i szybkim
ruchem usiadłam obok niej. Wyglądała okropnie. Czarne, długie włosy były całe
poczochrane, twarz miała zapadniętą, a największą uwagę przyciągały ogromne
sińce pod oczami. Bezwładnie mąciła łyżką po talerzu. Chciałam jakoś zacząć
rozmowę, ale nie mogłam odpowiednio dobrać słów.
-Widzisz. -
Dziewczyna pokazała na skronie. – Tak nas tutaj traktują. Za jakąkolwiek rzecz,
która nie spodoba się personelowi otrzymujemy surowe kary
-Ale, co oni
ci zrobili?!
-Elektrowstrząsy
– odparła bez cienia emocji. – A tak na marginesie jestem Katie Uptonier
-Alison
Jensen. Czy mają na to pozwolenie?
-Skądże.
Cały personel jest tak samo walnięty jak i my. Te elektrowstrząsy to dopiero
nic w porównaniu z Apelem Wybrańców
Elektrowstrząsy.
Byłam przekonana, że takich metod już nie stosuje się od początków dwudziestego
wieku.
-Apel Wybrańców? Co to jest? – spytałam
zdziwiona.
-Do wiesz
się w swoim czasie…
-Powiedz mi
teraz! – nalegałam.
Nagle do
stołówki weszli ochroniarze i zaczęli zabierać nas do pokoi.
.
___________________________________________________________________________________
Chciałybyśmy zwrócić na jedną rzecz uwagę...Mianowicie opowiadanie piszemy we czwórkę; Kamila, Zosia, Karolina i Ola. I jest to opowiadanie stworzone w ramach projektu gimnazjalnego, ale piszemy je również z wielką przyjemnością. Założyłyśmy ASKA, abyście wszelkie pytania kierowali tam :) Również jeśli ktoś chciałby być na bieżąco (abyśmy informowały go o nowych rozdziałach) możemy to robić za pośrednictwem Aska, tylko musicie podać wasze konta.
I teraz najważniejsze....Chciałybyśmy serdecznie wszystkim podziękować za to, że wchodzicie na tego bloga, za to, że oddajecie na niego głosy w ankiecie, za te wszystkie wspaniałe komentarze, które motywują nas do dalszej pracy i sprawiają ogromny uśmiech na naszej twarzy. Dziękujemy za to, że jesteście i czytacie! Jesteście wspaniali! I mamy nadzieję, że będziecie z nami do końca!
A tu parę pytań, na które możecie odpowiedzieć, jeśli oczywiście chcecie :)
1.Podobał Ci się ten rozdział?
2.Czy uważasz, że bójka między Katie a Alison była potrzebna?
3.Co sądzisz o karze, którą otrzymała Katie?
4.Jak myślisz, czym może być Apel Wybrańców?
Świetny rozdział dziewczyny, macie wielki talent i naprawdę chce wam podziękować za to że się nim dzielicie w postaci tego opowiadania :) Czekam niecierpliwie na ciąg dalszy :*
OdpowiedzUsuń1. BARDZO MI SIE PODOBAŁ
2. Myślę że bójka była nie potrzebna
3. Kara.....Masakra! Aż ciary mam na plecach
4. Apel Wybrańców? to może być wieloznaczne i dlatego trudno stwierdzić co by to dokładnie miało znaczyć, moim skromnym zdaniem, jest to jakiś apel na którym personel szpitala wybiera paru pacjentów, by torturować ich publicznie i nastraszyć tym samym reszte.....ale nie jestem do końca tego pewna :P
Pozdrawiam <3
1.Lubię takie klimaty, więc rozdział był oczywiście ciekawy.
OdpowiedzUsuń2. W jakiś sposób musiały się przecież poznać ;p
3. Drastyczna i ... nie powinno się takich stosować, ale dodaje smaczku do opowiadania.
4. Na pewno czymś nieprzyjemnym dla pacjentów.
Pozdrawiam Melissa *.*
http://bloody-melissa.tumblr.com/
http://iammelissaandiwillbefantastic.blogspot.com/
Ciekawie piszesz, choć to nie moje klimaty..
OdpowiedzUsuńNa twoim miejscu popracowałabym nad szablonem, który troszkę przeszkadza w pisaniu.
1 podobał mi się
2 sądzę, że bójka była niepotrzebna
3 aż cieszę się, że takich nie stosuje się w domach..
4 nie mam pojęcia
:)
~ naczosy_
CZEKAM NA KOLEJNY <3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział <3 . Piszecie super :))
OdpowiedzUsuń1.Bardzo mi się podobał .
2.no ......niepotrzebna ...
3.Straszna kara , lecz do opowiadania pasuje :))
4. Nie mam pojęcia ...
Zarąbisty!
OdpowiedzUsuń1.Podobał Ci się ten rozdział? ~ Pewnie!
2.Czy uważasz, że bójka między Katie a Alison była potrzebna? ~ Zdecydowanie nie.
3.Co sądzisz o karze, którą otrzymała Katie? ~ Nienormalne :/ (xD)
4.Jak myślisz, czym może być Apel Wybrańców? ~ Nie mam pojęcia.